Recenzja – Artur Fryz
Czemu przede wszystkim służą te oszczędne wersy? Zadawałem sobie to pytanie czytając czternastą książkę poetycką Janusza A. Kobierskiego. Dlaczego autor zarówno w sferze leksyki, jak i zabiegów kształtujących formę wiersza jest tak ascetyczny? I z każdą przeczytaną frazą utwierdzałem się w przekonaniu, iż wynika to z pragnienia, aby odsłonić przestrzeń, aby nie zasłonić słowem Drogi, którą chce odnaleźć i ku której chce prowadzić. Stąd marzenie o przezroczystym stylu. Marzenie, dodam, ciągle w poezji polskiej obecne nie tylko w wierszach autora „niech się stanie”. Jaki jest więc porządek przestrzeni ewokowanej przez poetę? Łatwo tu wyodrębnić wiersze z podróży, zwłaszcza cały ich blok, będący owocem wędrowania po Ziemi Świętej. Nie są to turystyczne widokówki. Twórca nie skupia się na egzotycznym szczególe (może poza wierszem „Inny świat”, w którym ukazuje dzielnicę chasydów), ale dąży do znalezienia śladów Tego, który tym okolicom nadał sens szczególny. Wartość ukazywanej przestrzeni polega nie na atrakcyjności np. architektury sakralnej, ale na tym, że uświęcił je swoją obecnością Syn Boży. To właśnie na poszukiwaniu śladów Jezusa koncentruje się autor tych wierszy. O tym mówią „Spotkanie w Jerycho” (s.36), „Kafarnaum” (s.32-33), „Góra Kuszenia” (s. 30-31), „Jordan” (s.29), „Góra Synaj” (s.37). W ostatnim z wymienionych utworów znaleźć można takie wersy: „To miejsce, / gdzie Pan Bóg / spotkał się / z człowiekiem”. Niezwykle celnie oddają one podstawowy sens poetyckiej drogi, jaką odbywa autor. Chodzi w jego wierszach przede wszystkim o poszukiwanie śladów Transcendencji. Przy czym nie jest to nieokreślona Tajemnica, ale Bóg chrześcijański. Dokładny zapis tej właśnie inspiracji znajdziemy w wierszu „Ten kraj”( s. 42-43): ” A ludzie chodzą jakby / w aureolach blasku. // I depczą codziennie miejsca / najświętsze na ziemi. // Zacierają ślady, / które Bóg zostawił. // My je odnajdujemy / w mozole pielgrzymki”.
Autorskim komentarzem do własnej poetyki jest wiersz „Wytyczne” (s. 18 – 19). Znaleźć tam możemy takie przesłanie: „Używaj słów jednoznacznych / o źródlanej urodzie.” Epitet „źródlany” prowadzi nas ku słowu źródło, do języka najbardziej pierwotnego, oczyszczonego z tego co akcydentalne, cielesne, w dużym stopniu jednostkowe, na rzecz tego co uniwersalne i duchowe. Źródło tego języka bije gdzie indziej, nie na tej ziemi, która jest wedle znakomitej metafory: „ojczyzną obowiązkowej śmierci”. Poszukiwanie słów o źródlanej urodzie niejednokrotnie się autorowi udaje, jak choćby w wierszu „Przejście” (s.60), z którego pochodzi ta przenośnia, którą przywołałem. Jest on krystalicznie czystą, precyzyjną medytacją o śmierci. Śmierci widzianej w perspektywie chrześcijańskiej. Niepewności wyobrażeń: „To chyba będzie / jak wynurzenie się spod wody” – towarzyszy tu pewność wiary: „To na pewno będzie jak przejście / w krainę pełni / życia”. Przy czym jego walor polega nie na jednoznaczności, jak chciały „Wytyczne”, ale na precyzji i jednak otwieraniu możliwości rozmaitych odczytań. Wydaje się, że metoda pisarska Janusza Kobierskiego, zmierzająca do niezwykle oszczędnego i bardzo precyzyjnego języka tam najlepiej zdaje egzamin, gdzie udaje jej się szczęśliwie uniknąć jednoznaczności lub oczywistości skojarzeń.
Poeta nazywa swoje pisanie „lirycznym pamiętnikiem” („Dziękczynienie”, s. 111-112), który ma służyć ocaleniu tego, co nieuchronnie zmierza ku nicości: „Gdybyś nie opisał / tego przedmiotu, / tej osoby, / stanu ducha, / wydarzenia… / byłoby tyle co nic.” („Wyrwane nicości” s. 119-120). Przy czym trzeba podkreślić, że w omawianym tomie niewiele jest opisów przedmiotów, osób czy wydarzeń. Mamy tu raczej zapis stanów ducha. Pamiętnikiem stanów ducha i to ducha czerpiącego z bogactwa duchowości chrześcijańskiej można z całą pewnością nazwać te wiersze. Twórczość autora wpisuje się w bogaty i niezwykle interesujący we współczesnej poezji polskiej nurt poezji kapłańskiej. W „niech się stanie” pomieścił poeta wiersz poświęcony kondycji duchowej księdza „Kapłanem być” (s. 72). Franciszkański z ducha, jeden z najlepszych o tej tematyce, jakie zdarzyło mi się czytać. Jego puentą są wersy: „A ja ciągle tutaj jestem / i ułomny, i bezdomny, / czyli na wskroś taki biedny / jak kościelna mysz”.
Janusz Drzewucki w swojej recenzji tomu poety „Dotykając jasności” zwrócił uwagę na to, że mottem twórczości poety-kapłana jest formuła ks. Henriego Nouwena „Milczenie jest domem słowa”. Widać to nie tylko w zawartych w niej expressis verbis deklaracjach, jak w wierszu „Kamienie mówią” (s. 28): „Choć milczą, jednak mówią / o ważnych wydarzeniach.”, ale przede wszystkim w wersyfikacyjnej strukturze, w kompozycji wierszy. Są to na ogół teksty krótkie, lapidarne, złożone z dwudziestu, trzydziestu słów. Można je nazwać zapisem medytacyjnym podzielonym na wersy. Często w wersie autor umieszcza dwa, a nawet jedno słowo. To wyrazisty zabieg polegający na otoczeniu słowa milczeniem, na próbie skupienia uwagi na jego brzmieniu i implikowanych przez nie znaczeniach.
Na medytacyjny charakter tych wierszy zwracał już w przypadku tomu „Zza siódmej skóry” uwagę Zbigniew Bieńkowski. Sygnalizuje on zarazem zasadnicze niebezpieczeństwo, które wiąże się z tego typu koncepcją pisania. Daje ono o sobie znać i w tym tomie – w dążeniu do precyzji, ginie spontaniczność, emocjonalność. Poeta tworzy język w znacznym stopniu wyprany z indywidualnego na rzecz uniwersalnego. Jego siła wypływa z biblijnego źródła. Sam tytuł zbioru ma swój początek w Księdze Rodzaju, ale i w słynnym „fiat” Maryi. Twórca świadomie podejmuje ryzyko, iż pozostając zbyt blisko źródła, zatraci swoje cechy indywidualne. Ale to właśnie jest, jak wspomniałem na początku jedną z głównych motywacji tego pisania. Chodzi tu o to, aby wiersz odsłaniał, a nie zasłaniał sobą Miejsca Święte. Niejednemu z tekstów zawartych w tym tomie udaje się spełnić to marzenie. Metoda pisarska Janusza A. Kobierskiego przynosi i w tym tomie artystycznie udane spełnienia. Tak jest chociażby w wierszach „Przebudzenie” (s. 116) czy „Mgnienie” (s. 125). Kończąc te medytacje nad utworami poety-kapłana nie mogę sobie odmówić przyjemności zacytowania w całości pierwszego z wymienionych tekstów: „Przez prawie nieuchwytną dla nas / szczelinę, / pomiędzy świtem a brzaskiem, / ulatują sny. // Zbliża się światło z oddali / jak muzyka. // Tuli jeszcze, kołysze… / aż motyle myśli / powrócą.
Artur Fryz
Janusz A. Kobierski, „Niech się stanie”, Warszawa 2011, OW Łośgraf,
w: „Topos” nr 3 (124), 2012 r., ss. 189-190.
Wyszukiwarka
Menu
- Start
- Biografia literacka
- Wiersze
- Recenzje
- Bibliografia
- Zbigniew Bieńkowski
- ks. Adam Boniecki
- Zbigniew Chojnowski
- Andrzej Datko (1)
- Andrzej Datko (3)
- Celina Dembowska
- Janusz Drzewucki (1)
- Janusz Drzewucki (2)
- Mirosław Dzień
- Artur Fryz
- Andrzej Datko (2)
- Stanisław Grabowski
- Barbara Gruszka-Zych (1)
- Barbara Gruszka-Zych (2)
- Bartosz Suwiński
- Krzysztof Lisowski (1)
- Anna Łozowska-Patynowska
- Krzysztof Lisowski (2)
- Agnieszka Nęcka
- Tomasz Pyzik
- Tomasz Pyzik (2)
- Tomasz Pyzik (3)
- Tomasz Pyzik (4)
- Leszek Szaruga
- Piotr Szewc
- Teresa Tomsia (1)
- Teresa Tomsia (2)
- Teresa Tomsia (3)
- ks. Jan Twardowski
- Wojciech Kaliszewski
- Katarzyna Bieńkowska
- Tomiki poezji
- Galeria
- Kontakt
Niech się stanie
Tel. (22) 624-88-15.
Najnowsze wiersze
Najczęściej czytane
Kamienne ścieżki
Najnowszy tom poezji - zobacz więcej